Kłopoty w raju

Recenzent "The Hollywood Reporter" żartuje, że szwajcarskie biura turystyczne nie będą zachwycone reżyserskim debiutem Cyrila Schaublina. Rzeczywiście, po obejrzeniu "Dene Wos Guet Geit" można by
Recenzent "The Hollywood Reporter" żartuje, że szwajcarskie biura turystyczne nie będą zachwycone reżyserskim debiutem Cyrila Schaublina. Rzeczywiście, po obejrzeniu "Dene Wos Guet Geit" można by dojść do wniosku, że ojczyzna Rogera Federera i Friedricha Dürrenmatta to smutna dystopia zaludniona przez pogrążonych w apatii samotników. Co z tego, że wskaźnik PKB przebija sufit, a poziom opieki medycznej stanowi niedościgniony wzór, skoro rzeczywistość wokół przywodzi na myśl "Nowy wspaniały świat". Cytując klasyka: jest super, więc o co ci chodzi?


Alice (Sarah Stauffer) pracuje na infolinii wszechpotężnej firmy Everywhere Switzerland, gdzie sprzedaje m.in. ubezpieczenia emerytalne i usługi internetowe. Po godzinach dzięki pomocy znajomego pielęgniarza wyłudza metodą "na wnuczka" pieniądze od schorowanych emerytek.  Ofiarą jej mistyfikacji pada m.in. pani Oberli. Śledztwo w sprawie oszustki rozpoczyna para detektywów. W tym czasie oddział policji w pełnej gotowości bojowej pilnuje bezpieczeństwa na ulicach. O dziwo, funkcjonariusze nie wydają się szczególnie podenerwowani stanem wyjątkowym. Większe poruszenie wzbudza w nich słaby zasięg w telefonie albo rozmowa o butach z rewidowanym przechodniem.

Tytuł filmu ("Ci, którzy mają się dobrze") został zaczerpnięty z piosenki napisanej w latach 70. przez poetę i pieśniarza Maniego Mattera. W swoich dziełach z ironią opisywał on konsumpcjonizm i stagnację szwajcarskiego społeczeństwa. Jak pokazuje dzieło Schaublina, na przestrzeni kolejnych dekad negatywne postawy i zjawiska tylko się pogłębiły. Bohaterowie sprawiają wrażenie, jakby cierpieli na katatonię: reagują z lekkim opóźnieniem, nie okazują emocji, mówią, jakby mieli wbudowane w krtaniach syntezatory mowy. Pół ludzie, pół automaty. W dialogach co rusz wymieniane są hasła wi-fi, kody dostępu, numery kont. Zupełnie jakby cała egzystencja dała się zamknąć w zaklętym ciągu znaków. Oglądając film, trudno nie przypomnieć sobie słynnej kwestii z "Trzeciego człowieka" Carola Reeda: Włochy pod rządami Borgiów – wojna, przelew krwi i kłębowisko intryg, a wyprodukowali renesans, Leonarda i Michała Anioła. A Szwajcaria? 500 lat pokoju i demokracji i co mają? Zegar z kukułką.


Odhumanizowanie filmowego świata konsekwentnie podkreśla forma: brak muzyki, statyczne nieefektowne kadry, wyblakłe kolory, jednostajne nieatrakcyjne plenery. Ekranowy Zurych mógłby z powodzeniem służyć jako miejsce akcji horroru o zombie. Szkoda więc, że ciekawe pomysły realizacyjne nie idą w parze z interesującą historią. Albo inaczej: opowieść, którą Schaublin ma widzom do zaprezentowania, spokojnie dałoby się zamknąć w krótkim metrażu. "Dene Wos Guet Geit" uwiera, drażni, ale również przynudza. Sama atmosfera, niestety, nie wystarczy, by utrzymać widza w skupieniu przez 70 minut seansu. 
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pełnometrażowy debiut niejakiego (jakoś słowo "filmowiec" nie chce mi przejść przez gardło) Cyrila... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones